piątek, 24 stycznia 2014

o odwiedzinach...a raczej ich braku.

Rodzice Kuby śmiertelnie się na mnie obrazili.
Dlaczego?
Ano dlatego, że nie chciałam odwiedzin w szpitalu. Co więcej, nie chce ich nadal, przynajmniej do końca przyszłego tygodnia.

Nie rozumieją i żadne tłumaczenia do nich nie trafiają. Mama Kuby stwierdziła, że to jakieś moje fochy i wymysły, że mam przestać cudować, bo oni chcą poznać wnuczkę.

I poznają, przecież nie będę Jej trzymała z daleka od Dziadków, ale wszystko w swoim czasie.

Te pierwsze tygodnie chcę spędzić z moją Rodziną w domu. Chcę mieć święty spokój, chcę dojść do siebie po cięciu.
Chcę cieszyć się dziećmi, mężem.
Chcę czerpać radość z naszego bycia razem.

Chcę, żeby Marianka przyzwyczaiła się do życia po tej stronie brzuszka.
By nauczyła się nas, a my Jej.
Chcę by Brzdące i Li odnaleźli się w nowej sytuacji, by nie poczuli się odepchnięci.

Czy to naprawdę tak trudno zrozumieć?
Przyjąć do wiadomości, że narodziny dziecka to dla Rodziców coś pięknego, wyjątkowego i intymnego?

Moja Rodzina zrozumiała, dała nam czas, nie popędza.
Rodzice Kuby zrozumieć nie potrafią, nie chcą, a mnie powoli jasny szlak trafia.
Nie chcę awantur, ale nie wiem, jak długo będę w stanie spokojnie tłumaczyć moje zdanie...
Kuba każe zignorować i nie odbierać telefonów, by się nie denerwować, twierdzi, że w końcu się uspokoją. I może ma rację...

23 komentarze:

  1. Trudna sytuacja rzeczywiście, ale wiesz, za "ich czasów" było inaczej, nie potrafią zrozumieć. Szkoda:( Może lepiej przeczekać, zignorować jak radzi Kuba? A może zwalić rzeczywiście na Twoją fanaberię i hormony, może takie wytłumaczenie latwiej przyjmą?

    Tak czy inaczej cieszcie się sobą i nie przejmujcie otoczeniem, to WY jesteście tu w roli głównej, a "otoczenie" musi wasze decyzje uszanować, choćby ich nie rozumiało.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ech, wkurza mnie ten szaleńczy pęd do dziecka. Te tabuny gości. Ja wiem, że każdy chce poznać, zobaczyć, ale czy nie można chwili odczekać? Aż mama dojdzie do siebie, aż malenstwo się oswoi, kurcze dla mnie to takie oczywiste, ale niestety nie dla wszystkich. Wylaczcie telefon i cieszcie się sobą!

    OdpowiedzUsuń
  3. Mi zostal miesiac do porodu i tez chce meic tydzien dla siebie swojego P. i malenstwa. Chce sie nacieszyc, chcmy sie poznac, a moja mama juz szykuje....miesieczny urlop. Ciezko mi jej wytlumaczyc ze dam sobei rade samai chce sie nacieszyc tym czasem tylko w trojke. Nawet zastanawialam sie przez moemnt by jej nei mowic kiedy urodze;p ale to juz by bylo chamskei z mojej strony;p Moja kolezanka powiedziala ze ze wzgledu na przeziebeinei do malej nei moga przychodzic przez pierwsze dwa tygodnie osoby z zewnatrz i jakos sie udalo przebrnac jej bez odwiedzin ;)

    Sadze ze rodzice Kuby

    OdpowiedzUsuń
  4. ucielo m ikomentarz...
    Sadze ze rodzice Kuby zrozumieja cala sytuacje za jakis czas i foch im minie ;) Nie przejmuj sie tylko ciesz tym wspolnei spedzonym czasem ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam nadzieję, że to wszystko minie. Że zrozumieją, że chcesz dojść do siebie. Jak (rok temu) rodziła się bratanica męża, chcieliśmy od razu jechać do nich. Ale potem w sumie zdaliśmy sobie sprawę, że muszą się nauczyć tego wszystkiego i pojechaliśmy (a wraz z nami dziadkowie dziecka) dopiero po3,5tyg. Jak nie zrozumieją, to tak na prawdę tylko robią sobie niepotrzebne fochy. Przecież to tylko parę dni...

    www.swiat-wg-anuli.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Rodzice Kuby mają chociaż tyle przyzwoitości żeby zadzwonić, bo moja rodzina jak tylko siędowiedziała, że jestem już w domu to nawet nie pytali czy mogą przyjść a był koniec listopada, zimno strasznie, śniegu po kolana i w tą nieszczęśną środę kiedy wróciłam ok. 12 do domu z malutkim dzieckiem, zostałam sama bo mąż pojechał coś tam załatwić, zaraz zjawił się lekarz pediatra, polożna, pielęgniarki sztuk 3, moja babcia, dziadek, teściowa, płakać mi się chciało. Bo naprawdę mogli te parę dni poczekać, aż ja chociaż trochę się ogarnę w nowej sytuacji. Nie wsponę że po cięciu ledwie chodziłam, a tu tłumy. Masakra. Co do szpitala również wydałam zakaz odwiedzin i o dziwo to uszanowali. Chociaż tyle...

    OdpowiedzUsuń
  7. Ojej jak Cię rozumiem... Mnie teściowie bez pytania nawiedzali już w szpitalu, wtedy do głowy mi nie przyszło, żeby odmówić, ale źle to wspominam, bardzo źle. Tym razem mam zamiar poprosić o tydzień przerwy przynajmniej. Pewnie też się obrażą, zobaczymy... Najważniejsze jest małżeństwo i dzieci, dziadkowie niestety muszą się przyzwyczaić, że są na drugim planie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ciężka sprawa... I Ciebie rozumiem i im się nie dziwię, że się spieszą... Ale to Ty tu rządzisz i będzie po Twojemu ;). Mam nadzieję, że wszystko się ułoży! :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Faktycznie ciężka sprawa, wiadomo, że każdy chce uniknąć awantur:(
    Wydaje mi się, że kiedyś było inaczej. Pamiętam jak w mojej rodzinie rodziły się dzieciaczki, to odwiedziny były minimum po tygodniu, każdy nam tłumaczył, że należy poczekać, że Maleństwo musi się przyzwyczaić i dopiero wtedy pójdziemy je poznać.
    Taki znak naszych obecnych czasów, że każdy chce już i teraz (nie mówię tu konkretnie o rodzicach Kuby tylko tak ogólnie)
    Życzę więc Wam spokoju i cieszcie się sobą ile tylko możecie :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Najprościej powiedzieć, że takiego małego dziecka się nie odwiedza, bo goście przynoszą na sobie różne bakterie i zarazki i tyle.

    W ogóle mnie dziwi, że teściowie się tak pchają.
    Zasadniczo odwiedziny w takich sytuacjach odbywają się po dwóch tygodniach od powrotu mamy z dzieckiem do domu.
    Dla mnie to i tak było za wcześnie, bo ja się bardzo źle czułam. A tu po dwóch tygodniach przez miesiac co weekend miałam pielgrzymki i to bez zapowiedzi. A ja porozrywana, pozszywana, z anemią, słaba i zmęczona musiałam jakoś tych gości przyjąć. Przyjmowałam. Leżąc w łóżku i karmiąc przy gościach, którzy przyjeżdżali ze swoimi dzieciakami (np. z 15 letnim synem, grrrrr...) bo nie mogłam chodzić ani siedzieć.
    Dlatego świetnie cię rozumiem/.
    Kuba niestety powinien w tej sprawie rozmawiać, bo to są jego rodzice.
    Jeden plus, że się teściowie zapowiadają, bo mogliby nieproszeni przyjechać znienacka i co wtedy?

    Mnie w szpitalu odwiedzali znajomi i to mnie też wkurzało, bo wyglądałam strasznie. Urodziłam w poniedziałek a pierwszy raz wstałam w piątek ! I dopiero wtedy wzięłam prysznic, umyłam głowę, zmieniłam koszulę. Nikt o mnie w szpitalu nie dbał. Najgorszy koszmar jaki wspominam ! Nawet jeść nie mogłam, bo jak jeść na leżąco? Z łaską pielęgniarka podnosiła mi oparcie, bo to przecież problem.
    Wyglądałam tak jak się czułam i na pewno odwiedziny znajomych nie były moim marzeniem. Widziałam ich miny. Nie takiego widoku się spodziewali, hehehe

    Jak cię teściowa wkurzy to jej przez telefon powiedz, ze Marianna ma czarną skórę i nie chciałaś teściów straszyć afrykańskimi przodkami :P

    OdpowiedzUsuń
  11. Twoi tesciowie przynajmniej marudza, ale siedza w domu. Juz widze moja matke w takiej sytuacji: stwierdzilaby, ze to moje fanaberie i zjawila sie nieproszona! :)
    Ja akurat marzylam, zeby ktos do mnie wpadl w odwiedziny. M. po narodzinach obojga dzieci wracal do pracy praktycznie natychmiast, wiec od pierwszego dnia bylam z maluchami sama. Z radoscia przyjmowalam dodatkowa pare rak do potrzymania dziecka, a ja wtedy moglam spokojnie cos zjesc albo smignac pod prysznic. ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Również uważam, że rodzice powinni uszanować Waszą decyzję. Pewnie trochę będą obrażeni, ale jak w końcu zobaczą wnusię to im od razu przejdzie :)
    Cieszcie się sobą i nie myślcie o innych!
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Po pierwszym porodzie, nieświadoma zgodzilam sie na wizytę teściow w szpitalu. Wspominam to okropnie, gapienie się na mnie w nieciekawej formie, ich śmiech, gdzie do śmiechu mi wcale nie było. Przy drugim porodzie od razu zastrzegłam, że gosci nie chce w szpitalu. Zreszta mały urodzil się wczesniakiem więc nie mogli, ale koniecznie chcieli wladować się na oddział gdzie był zakaz. Do domu tez zaprosiłam po 2 tyg od przyjscia ze szpitala. Po prostu przestałam się przejmowac innymi. W tym momencie liczyłam sie ja i moja rodzina i w nosie miałam to , co ktoś sobie pomyśli.......

    OdpowiedzUsuń
  14. Też tak czułam jak ty po porodzie malutkiego. Niestety mój mąż nie rozumiał co to znaczy np sikanie pod prysznicem bo szwy tak koszmarnie ciągnęły i bolały, albo ja nie umiałam mu wytłumaczyć, nie wiem. Rodzina przychodziła bo chciała, a ja nawet nie udawałam że się cieszę. To było straszne i cieszę się że ty jesteś w stanie postawić na swoim. Trzymam kciuki. Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  15. rozumiem Ciebie, ale rozumiem też ich... moi rodzice już do szpitala przyjechali w pierwszy dzień, żeby wnuczkę/wnuka zobaczyć, ale oni zachowywali się super, wpadli na chwilę, podpytali czy czegoś nie potrzebuję i tyle z wizyty, nie wiem jacy są rodzice Kuby, ale może te kilka minut by im wystarczyło, żeby dać Wam "spokój" (spokój piszę w cudzysłowie, bo co to za spokój z czwórką dzieci? ;-)

    OdpowiedzUsuń
  16. Wyraziłaś swoje zdanie. Masz do niego prawo, a teściowie choć niezadowoleni, muszą się dostosować i już ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Asiu, na sam poczatek spoznione ale Wielkie Gratulacje. Ciezko bylo u mnie z netem wiec jakos moment narodzin przegapilam i jestem w niemalym szoku ze juz masz wszystkie dzieci po tej samej stronie brzucha! :)))))
    Ciesze sie niezmiernie ze wszystko sie udalo, tak jak mialo :)))))

    Twoj wpis jednoznacznie potwierdzil moje przypuszczenia ze po porodzie to raczej chce sie miec troche spokoju i czasu a nie tabuny badz co badz troche egoistycznych gosci. Dobrze ze chca tylko odwiedzac, moja tesciowa ostatnio uznala ze to dobrze w sumie ze sie przeprowadza do Polski bo jak urodzi nam sie dziecko, to ona sie wprowadzi do nas zeby pomoc :) pominelam milczeniem fakt ze nawet nie jestem w ciazy i ona nie zapytala, tylko stwierdzila ze tak zrobi i juz. Bedzie przeprawa za jakis czas;)
    Kochana, trzymacjie sie zdrowo i szczesliwie dochodzcie do siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Mi osobiście w ogóle nie przeszkadzały odwiedziny, cieszyłam się że wszystkim zależy, żeby poznać Mi, rozumiem jednak że z każdym jest inaczej i bezwarunkowo trzeba to zaakceptować. Może mąż ma rację, zresztą co to za wpraszanie, sami zadzwonicie jak będziecie gotowi przecież, raz wytłumaczone i wystarczy. Cudownie, że masz takiego rozumiejącego męża.
    Nadrobiłam poprzednie dwa posty, parują gorącą miłością, aż by się chciało być tam z Wami, utulić dzieciaki, ogrzać się tym szczęściem i spokojem (przy czwórce dzieci?!). Całusy dla Was :)

    OdpowiedzUsuń
  19. oj, doskonale Cię rozumiem:/
    Ja nie miałam z tym problemu, ale moja Asia miała wielki problem z teściową i bratową -wszystkie mieszkały w jednym domu i rok wcześniej bratowa urodziła dziecko i WSZYSTKO wiedziała)
    Doszło do tego, że jak przyszła położna to za nią do pokoju ładowały się obie wrrr
    Asiu, Wy jesteście najważniejsi -posłuchaj Kuby i nie odbieraj:))

    OdpowiedzUsuń
  20. Skoro nie potrafią tego uszanować...to niech się obrażają. Wy jestescie najwazniejsi i wasza rodzina, a oni muszą to uszanować.

    OdpowiedzUsuń
  21. O rany! Nie było mnie u Ciebie chwilę a tu proszę...malutka już na świecie :)
    Gratulacje dla was kochani!

    .

    OdpowiedzUsuń