sobota, 6 sierpnia 2016

prośba

Nianiu Aniu, podeślesz mi proszę zaproszenie na Twojego bloga?

niedziela, 10 lipca 2016

Minął miesiąc...

...odkąd Leoś i Lusia sa z nami.

Świadomie wyłączyłam się z internetowego życia, można nawet powiedzieć, że z życia w ogóle.
Zamknęliśmy się w naszym małym świecie, w naszej rodzinie, by poznać się wzajemnie i by na nowo poukładać nasze wspólne życie.
Byliśmy tylko my.
Razem.
Dla siebie.

Bardzo dużo nam to dało. Leo i Lu mimo codziennego gwaru, który jest obecny w naszym domu są bardzo spokojni. Wyciszeni. Mieli przy sobie cały czas mamę, tatę i rodzeństwo.
Cudowne rodzeństwo.
Chętne do pomocy.
Tulące.
Śpiewające piosenki.

Przez to, że daliśmy sobie czas udało nam się wszelką zazdrość zdusić jeszcze w zarodku. Chwilami bywało trudno, pewnie jeszcze nie raz trafią się cięższe momenty, ale najważniejsze, że się udało...

Mam wrażenie, że ja sama bardzo się przez ten miesiąc zmieniłam. Chyba nigdy nie miałam w sobie jeszcze tyle spokoju, cierpliwości i miłości, co teraz.

Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że jestem spełniona i szczęśliwa.

środa, 8 czerwca 2016

6.06.2016

Łucja Antonina
14:20.
48 cm. 2460 kg.

Leon Stanisław.
14:46.
52 cm. 2670.

Nasze dopełnienie.
Nasze brakujące kawałki układanki.

♡♡

niedziela, 5 czerwca 2016

5 lat...

5 lat temu po raz pierwszy zostałam mamą.
5 lat temu całkowicie zmieniło się moje życie.
5 lat temu pokochałam bezgraniczną miłością.
5 lat temu przestałam żyć tylko dla siebie...

Od dwóch dni jestem mamą pięciolatków :-)

Mateuszek - na razie jeszcze rodzynek wśród swoich sióstr - i Julinka z zapałem i radością chodzą do swojego przedszkola, oboje jeżdżą już na rowerkach bez bocznych kółek i całkiem nieźle im to wychodzi, w weekend domagają się rowerowych wycieczek, pakują do koszyczków jedzenie, picie, ulubione zabawki i ruszają z tatą lub wujkiem w świat.
Mimo kłótni i bijatyk, które są u nich na porządku dziennym świata poza sobą nie widzą, gdy jednemu dzieje się krzywda, drugie zawsze stanie w obronie. Gdy broi  - to razem - solidarnie tez ponoszą za to kary ;-)
Jula od roku chodzi na balet, który pokochała całą sobą. Pięknie też rysuje, wycina i wykonuje inne prace manualne.
Z Mateuszka rośnie mały karateka. Na razie zapała nie mija, wręcz przeciwnie, po każdych zajęciach słyszymy, że nie może doczekać się kolejnych.
Oboje tez dwa razy w miesiącu chodzą na konie i 2 razy na basen. Wszystko dlatego, że chcą, nie dlatego, że muszą. Widzę, jak wiele dają im te zajęcia, ile sprawiają radości i jak bardzo pomagają im się rozwijać. Dopóki maja chęci korzystamy i zawozimy.
Na placu zabaw u naszych pięciolatków króluje wspinanie się po drabinkach, im wyższe tym oczywiście lepsze, huśtać se też najlepiej jak najwyżej, piaskownica poszła w zapomnienie - "mamo, przecież to dobre dla maluchów!":D
Wymyslaja zabawy, do których angażują rodzeństwo by potem krzyczeć, że maluchy się psocą i mamy natychmiast je zabrać :P
Buzia im się nie zamyka, opowieściom, wygłupom i żartom nie ma końca.

W dzień samodzielni praktycznie na każdym kroku - w nocy potrzebują mamy / taty, bo przecież jak to tak zasnąć bez drapania po pleckach? :-)

Wszystkiego najwspanialszego Szczęścia Naszego Życia!

czwartek, 26 maja 2016

26.05.2016

Joasiu,

za miłość,
za cierpliwość,
za wyznaczane granice i zakazy,
za nieprzespane noce,
za poświęcony czas,
za to, że pozwalasz nam popełniać błędy,
za nocne wstawanie,
za oddanie,
za wychowanie,
za zaufanie,

...za to, że jesteś!

w imieniu naszych Dzieci DZIĘKUJĘ!

K.

środa, 25 maja 2016

wózkowe dylematy...

Niby mam doświadczenie w wózkowym temacie, niby jestem obeznana, wieloma wózkami jeździłam, ale tak naprawdę, to żaden z tych które dla dzieci mieliśmy nie był idealny i żadnego nie chciałabym użytkować ponownie...
Dlatego dzień w dzień przeglądam wózki, potem jeździmy po sklepach, żeby sobie podotykać, czytam opinie, a w głowie i tak dalej mętlik.
Jedyne co wiem na pewno, to to, że jeśli zdecydujemy się znów na podwójny wózek to na pewno taki, gdzie dzieci są obok siebie. Przy Brzdącach miałam podwójny wózek jeden za drugim, który okazał się koszmarny. Niby lekki i zwrotny, ale tylko w teorii, bo niestety nie dawałam sobie z nim rady, a podjeżdżanie pod krawężniki było dla mnie katorgą. Dlatego kolejnemu "tramwajowi" już na wstępie mówię stanowcze NIE!
Ostatnio trafiłam na Bugaboo Twin - bardzo zachęca mnie fakt, że można go użytkować jako wózka podwójnego, jak i pojedynczego, aczkolwiek do tej pory nie widziałam go w żadnym sklepie, a kupować w ciemno troszkę strach, tym bardziej, że kosztuje nie mało.
Rozważam tez opcje zakupu pojedynczego wózka, w kocu mamy też chustę, z której na pewno będę korzystać, więc kto wie, czy połączenie chusty z wózkiem nie okaże się najlepszym rozwiązaniem. Nie chce być uziemiona w domu, albo na ogródku, a wychodząc na spacer z całą gromadka na pewno łatwiej będzie nad nimi zapanować mając przed sobą jakiś lekki, zwrotny wózek, niż podwójny czołg.
Ewentualnie do jakaś lekka, podwójna spacerówka rozkładana całkiem na płasko, biorąc pod uwagę fakt, że L&L urodzą się latem myślę, że też zdałaby egzamin.
Pytanie tylko, która wybrać, żeby nie okazała się bublem?

wtorek, 24 maja 2016

Marianka :-)

Mańka to już prawie dwu i pół latka, a dla mnie cały czas jest maluszkiem. Pewnie błyskawicznie podrośnie, jak tylko Maluchy pojawią się na świecie :)
Wielka z niej przylepa, przytula się, kiedy tylko może, do nas, do rodzeństwa, tuli lalki, misie, klocki, wszystko, co wpadnie jej w rączki. Sama słodycz!
W ostatnich miesiącach zrobiła się z niej typowa tatusiowa córeczka. Rano to tata musi zrobić śniadanie i ubrać, Na pożegnanie tatuś dostaje najsłodsze buziaki, a po powrocie z pracy Mania wtula się w niego, zdejmuje buty, pomaga chować buty/kurtkę i za rękę ciągnie do stołu. Obiad je z tatą z jednego talerza, bo przecież to, co tata ma na talerzu smakuje najlepiej. O mnie przypomina sobie tylko wtedy, gdy jest głodna, albo chce jej się pić, chyba nie wierzy w talent kulinarny Kuby i woli nie ryzykować, że dostanie do zjedzenia coś, co smakować nie będzie :D
Wieczorem to tata kąpie, tata czyta książeczki i tata kładzie do snu :-)

A pomyśleć, że jeszcze tak niedawno do do mnie była przyklejona i mnie nie odstępowała na krok...ah, brakuje mi tego..

Jaka jest ponad dwuletnia Marianka?
Wiecznie uśmiechnięta, wiecznie w biegu, robi tysiąc rzeczy na raz, układa klocki, karmi lalki / misie, szaleje na placu zabaw, albo na swojej biegówce. Próbujemy nauczyć jej jazdy na zwykłym rowerze, ale coś nie ogarnia pedałowania, a zamiast próbować rzuca rower w kąt...
Potrafi sama się ubrać i rozebrać, ale często jej się nie chce i woli, by to tatuś wyręczył :-)
Rozgadała się na dobre i można z nią całkiem sensownie porozmawiać, albo się pokłócić - tu przoduje rodzeństwo, które często robi najmłodszej na złość...
Recytuje proste przedszkolne wierszyki, których uczy się rodzeństwo i śpiewa z nimi piosenki.
W ostatnich miesiącach zrezygnowała już całkowicie z maminego mleka, za to wyjątkowo chętnie zjada oliwki i suszone pomidory. Gdyby zapytać czy woli czekoladę, czy oliwkę nasz dziwak zawsze wybierze to drugie :-)

Dobrze, że jest!

poniedziałek, 23 maja 2016

matka marnotrawna...

...powraca!
aż wstyd, że tyle czasu blog znów leżał odłogiem, zupełnie zakurzony i zapomniany.
na swoje usprawiedliwienie mam jedynie ospę, która cała czwórka solidarnie przechodziła. Niestety nie razem, a jeden po drugim, z odstępami, przez co wszystko niesamowicie długo się ciągnęło i uziemiło towarzystwo w domu na długie tygodnie. Wiec ja zamiast oddać się blogowaniu zabawiałam, tuliłam, pocieszałam, przy okazji kompletując wyprawkę dla najmłodszych członków naszej rodziny :-)

Ale już jestem i znikać tym razem nie zamierzam.
Opowiem Wam o moich prawie pięciolatkach - najcudniejszych pod słońcem.
Opowiem o Liliance z fochem wymalowanym na twarzy ;)
Opowiem o tatusiowej Mariannie.
I o Leosiu i Lusi też opowiem - do spotkania z nimi coraz bliżej.
I o kolejnej rocznicy ślubu - a jakże!

Ale to wszystko jutro, dziś przywitam się słonecznie i korzystając z ciszy po prostu odpocznę :-)

sobota, 2 stycznia 2016

noworocznie w dwunastym tygodniu.

No i mamy Nowy Rok. Nie wiem kiedy nadszedł, bo jak padłam z Marianką krótko po 20 tak obudziłam się dopiero w piątek po 7. Nadszedł zatem gdzieś w międzyczasie. Na szczęście powitał go Kuba z Lilą i Brzdącami, przynajmniej im fajerwerki nie przeszły koło nosa :-)

Nowy Rok, poza zmianą daty, przyniósł nam też 12 tydzień ciąży. Dziś przed południem byłam u mojego doktorka na badaniach, więc od razu spieszę donieść iż z małymi lokatorami wszystko w porządku. Mimo, że czuję się dobrze i poza zmęczeniem tak naprawdę nic mi nie dolega wizyty mamy dość częste od samego początku, bo średnio co półtora tygodnia. Ciąża bliźniacza zawsze traktowana jest szczególnie, U nas dodatkowo doktorek woli dmuchać na zimne i mieć wszystko pod kontrolą i obserwacja przez wcześniactwo Li. Dziś na usg doktorkowi udało się podejrzeć płeć jednego malucha - prawdopodobnie chłopca, czekamy zatem aż ujawni się drugi Szkrab, bo spora szansa na kolejną parkę :-)
Imiona właściwie wybrane, więc pozostaje czekać na bardziej oficjalne wiadomości.

Do dziś tak naprawdę nie dowierzam, że po raz kolejny spotka nas podwójne szczęście. Ciąża była planowana, ale z taką niepodzianą jednak się nie liczyliśmy. Przy usg potwierdzającym ja się popłakałam, Kuba zaniemówił, a doktorek stwierdził tylko, że to na pewno dlatego, że cały czas powtarzam, iż to na pewno ostatnia ciąża :D

Brzuchol już widoczny, przynajmniej bez kurtki, bo pod grubą warstwą ubrań jeszcze się nie odznacza, pierwszym zakupem był oczywiście nowy stanik, bo poprzednie dość szybko zrobiły się za małe. Nie dość, że przecież dalej karmię Mariankę to cycki jeszcze przez ciąże się powiększyły...

Kulinarnych zachcianek nie miewam, za to ciągle mam ochotę na seks..Korzystam teraz, bo kto wie, jak długo będzie nam to jeszcze dane :D ostatnio nakrył nas Mat, po czym doniósł Cioci w przedszkolu, że mamusia i tatuś robili nowego dzidziusia...Myślałam, że spalę się ze wstydu. Nie robimy i nigdy nie robiliśmy wielkich tajemnic z nagości, bliskości i seksu, ale nie myślałam, że dla naszych dzieci to temat aż tak naturalny, że opowiadają o nim obcym osobom...

No właśnie, apropo dzieci  - od początku wiedzą o ciąży. Mateusz dziś aż piszczał z radości, gdy dowiedział się, że prawdopodobnie będzie miał braciszka. Stwierdził, że siostry tez są spoko, ale w piłkę grać nie potrafią i on oprócz taty potrzebuje jeszcze jednego piłkarza do swojej drużyny. Jula wymyśla, że jednego maluszka będzie woziła w swoim wózku dla lalek, drugiego ja w normalnym i tak będziemy chodzić na spacery, Lila codziennie pyta kiedy te dzidziusie będą w domu i tylko Mańka, gdy słyszy o dzieciach przytula się do maminego cycka...:-)

W rodzinie tez nastroje różne. Moja Mamcia uradowana, brat z Rodzinka podobnie. Rodzice Kuby niby przyjęli wiadomość spokojnie, ale przy kolejnych spotkaniach już sa jakieś docinki...