niedziela, 18 maja 2014

Lilianka.

Lilianka choruje.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że tak naprawdę nie wiemy co jej dolega.
Za sobą mamy już pobyt w szpitalu, od jutra czeka nas kolejny.
Na razie wiadomo jedynie, że ma problemy z wchłanianiem żelaza, którego we krwi miała śladowe ilości i nagłe, niekontrolowane spadki cukru we krwi. Niestety żaden z lekarzy nie potrafił nam do tej pory powiedzieć, czym jest to spowodowane...

Ciężki czas przed nami. Ciężki za nami. Przez parę godzin byłam pewna, że Li walczy z białaczką. Wszystko przez zamienione wyniki w szpitalu. Nie powiem, jak wielki spadł mi kamień z serca gdy okazało się, że to nie to. Wylałam hektolitry łez, by potem się cieszyć. Radość pomieszana ze smutkiem, bo przecież w momencie, gdy ja odetchnęłam z ulgą inna mama przezywa dramat i to jej świat się rozpada...

Staram się być dobrej myśli, staram się wierzyć, że w końcu dowiem się co jest mojemu dziecku i jak mu pomóc. Czasami jednak nie daję rady.
Chodzę na rzęsach, dwoję się i troję, by będąc w domu z każdym dzieckiem spędzić jak najwięcej czasu. Wiem, że każde mnie potrzebuje. Dobitnie przekonałam się o tym po powrocie ze szpitala, kiedy to Julia traktowała mnie jak powietrze i kompletnie ignorowała, mówiąc, żebym wracała do szpitala, a Mateusz zaczął bić i wyładowywać na mnie swoje dziecięce frustracje. W Klubie Malucha też niezbyt różowo i codziennie odbierałam telefony w sprawie Brzdący...
Rozmawiam, tłumaczę, jestem...

...ale czuję, że zawiodłam na całej linii. Zawiodłam, jako mama. Strasznie mi źle i zupełnie sobie z tym nie radzę. Nie sądziłam nigdy, że będę musiała wybierać, które dziecko postawić na pierwszym miejscu i które najbardziej mnie potrzebuje.

Jeśli kiedyś któreś z moich dzieci powie mi, że nie było mnie, gdy tego potrzebowało będą mieli stuprocentową rację. Nie ma mnie przy Mariance, którą teściowa rozpieściła do granic możliwości i która uspokaja się nie przy mnie, a u teściowej na rękach. Nie ma mnie przy Julii, która ze swoimi problemami biegnie do taty i sama mówi, że mama nie ma czasu na jej sprawy. Nie ma mnie przy Mateuszku, który woli już zasnąć sam, niż trzymając mnie za rękę, jak kiedyś...

Jestem przy Lilce, gdy dzielnie znosi kolejne badania i czas spędzony poza domem, w szpitalnych murach.

Serce rozpadło mi się na milion maleńkich kawałków. I nie wiem, czy kiedykolwiek uda się je poskładać.
Tym bardziej, że i nasza rodzina zaczyna się rozpadać...