środa, 26 marca 2014

jednak szpital...

Pobytu w szpitalu nie udało nam się niestety uniknąć.
Na szczęście w poniedziałek opuściłyśmy szpitalne mury i dochodzimy do siebie w domowym zaciszu.
Jest dużo lepiej.
Tylko zmęczenie daje o sobie znać, ale to już przysłowiowy pikuś. Najważniejsze, że Marianka dochodzi do siebie i nie było konieczności, by dłużej leżała w szpitalu.
Brzdące i Lilianka też już w pełni sił.
Oby choróbska odpuściły nam na dobre.

Nie będę dobrze wspominać tych dni, mimo fantastycznej opieki, jaka Marianka miała na oddziale.
Wśród rodziców byłam jak taka czarna owca.
Od obcych ludzi dowiedziałam się, że jestem nadopiekuńcza, bo zamiast wrócić do domu prawie przez cały czas byłam z Manią na oddziale. Wyskakiwałam do domu wziąć prysznic i zobaczyć, jak ma się reszta, ale nawet w tym czasie Mania nie była sama, bo był przy niej Kuba.
Nie wyobrażam sobie, bym mogła zostawić dziecko w szpitalu na łasce pielęgniarek, nawet tych najwspanialszych  i wyskoczyć na kilka godzin na zakupy, czy do miasta na jedzenie...
Szkoda gadać.

Napatrzyłam się na chore dzieci, na rodziców, którzy zamiast być obok (oczywiście nie wszyscy) wynagradzają swoim pociechom nieobecność przy szpitalnym łóżku i chyba samą chorobę tonami słodyczy i innych mało zdrowych przekąsek.
Dzieci zamiast obiadu dostawały batoniki i chipsy, inne posiłki pozostawały praktycznie nietknięte.
Pewnie, jedzenie szpitalne nie należy do tych pysznych i wykwintnych, ale jest na pewno lepsze niż chipsy...

Pewnie, nie moje dzieci, nie moja sprawa, nie powinnam komentować, nie powinnam się wtrącać, ale nie mogłam się powstrzymać i powiedziałam, co myślę.
Sympatii sobie tym nie przysporzyłam.

Na szczęście szpital już za nami.
Marianka znów sie uśmiecha, a uśmiecha sie cudnie.
Lilianka znów sie tuli i nie odstępuje mnie na krok.
Julinka znów opowiada, a buźka jej się nie zamyka.
A Matuś znów podbija moje serducho swoim szelmowskim łobuzowaniem :-)

37 komentarzy:

  1. Bo ludzie nie lubią szczerości! Zgadzam się z Tobą w kwestii tego jedzenia, a z drugiej strony, to myślę sobie, że może przez to dogadzanie rodzice chcą trochę osłodzić dzieciom pobyt w szpitalu.

    Cieszę się, że już lepiej. Kurujcie się dalej - duchowo również!

    Pozdrowionka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Osłodzić pobyt w szpitalu można na różne sposoby...
      Dużo więcej daje obecność i bycie obok niż paczka chipsów...

      Usuń
  2. Ech... Marianna ma dwa miesiące. To chyba logiczne, że z nią siedziałaś cały czas?
    Zawiść i wtykanie nosa w nie swoje sprawy mnie dobija...
    Buziaki :* cieszę sie, że jest lepiej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Noelko, gdyby w szpitalu znalazł się Mateusz albo Julia tak samo byłabym przy nich. Nie wyobrażam sobie, by mogło byc inaczej.

      Usuń
  3. Asiu - jestem w szoku co piszesz! Ja już też ma za sobą pobyt w szpitalu z Tusią, ale nie było dziecka przy którym nie byłoby 24/24 jednego z rodziców lub ewentualnie babci.... oj sorki była jedna dziewczynka z domu dziecka, ale to inna historia...
    I gdy ja wyskakiwałam do domu wykąpać się to przy Tusi zostawał tata lub babcia :)

    No i cieszę się ogromnie, że już wracacie do zdrowia, bo idzie piękna wiosna i będziecie mogli cieszyć się nią na bawiąc się i spacerując na dworze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. też była w szoku, dla mnie to nie do pomyślenia, by zostawić dziecko w szpitalu choć na chwilkę. przecież to dla malucha trudna sytuacja, nawet jak ma przy sobie kogoś bliskiego, a co dopiero, gdy zostaje sam. na szczęście takich przypadków jest niewiele, ale jednak są, a rodzice nie widza nic złego...

      Oby ta wiosna już przyszła na dobre, doczekać się jej nie mogę :-)
      Do tego czasu nabierzemy sił i pożegnamy chorobę na dobre.

      Usuń
  4. Też nie rozumiem jak można zostawić dziecko w szpitalu, kiedy jest chore, zdezorientowane i przestraszone. To właśnie wtedy potrzebuje obecności rodzica najbardziej! Na szczęście w Szkockich szpitalach zostawienie dziecka nawet na godzinę bez opieki rodzica to nie do pomyślenia. Pamiętam jak niedługo po narodzinach musiałyśmy z Amelią wrócic na dwa dni do szpitala (przyjmowane byłyśmy o 2 w nocy) i jadąc tam nie spodziewałam się że nas zatrzymają więc nawet się nie spakowałam i nie zabrałam najpotrzebniejszych rzeczy. Na moje stwierdzenie, że Marek zawiezie mnie szybko do domu po torbę (mieszkaliśmy wówczas niecałe 10min jazdy od szpitala) i że za pół godziny wrócę dowiedziałam się, że jedno z nas musi być cały czas obecne z małą. Mimo, że w trakcie tych 30mini tak ją zabrali na badania ja musiałam być w pokoju obok a M. pojechał sam mnie spakować. Chyba nigdy nie zrozumiem nastawienia do rodziców i zwyczajów w polskiej służbie zdrowia.
    Pozdrawiam ciepło i życzę dużo słońca, zdrowia dla maluchów i sił dla dzielnych rodziców :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tutaj chyba nikt nie zwraca uwagi na to, czy przy dziecku ktoś jest, czy nie.
      A szkoda...

      Usuń
  5. Ty jesteś nadopiekuńcza??? :) To co by powiedzieli o bratowej U. która leży w szpitalu razem z 7-latką? :) Nie pozwala się przy tym bawić jej z innymi dziećmi (zarazi się) oglądać tv w świetlicy (te bajki nie są dobre dla dzieci) i robi dzieciom tzw spożywczy terror (mają jeść tylko to co zdrowe, a zdrowa jest na ten przyklad tłusta skóra kurczaka, której nie znoszą ) Poza tym ma termometr w ręce - często przykłada im rękę do czoła i wyłącznie na tej podstawie, bez zmierzenia temperatury zwykłym termometrem, stwierdza że dziecko ma gorączke, podaje mu paracetamol i wysyła do łóżka i zakazuje pójścia do szkoły następnego dnia (bo ona jest matką i wie najlepiej, żadne urządzenia nie będą jej okłamywać!)

    Nie, nie jesteś nadopiekuńcza :)
    Cieszę się, że u Was już lepiej :))))

    OdpowiedzUsuń
  6. chwała Bogu że już wróciłyscie do domu..... nareszcie....
    a nadopiekuńczośc ? to chyba ci inni rodzice nie potrafia kochac.... wiem bo jak moje trzecie dziecko przez 6 lat prawie nie wychodziło ze szpitala to zachowywałam sie równiez jak ty , ale i komentarze były podobne....
    zdrówka zyczę

    http://leptir-visanna6.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dobrze wiedzieć, że nie tylko ja tak mam.
      Serdeczności :*

      Usuń
  7. oh, biedactwa!!
    Tak dlugo nic nie pisalas... takie przykre przejscia mieliscie... :*
    Sama bylam z Mlodym w szpitalu gdy mial 3 latka- nie do pomyslenia byloby dla mnie zostawic go samego :O , jadlam na raty, mylam sie gdy przyszla salowa i siedzialam z nim 24 h na dobe!!
    Zycze zdrowka na zapas i wiosny na nabranie sil dla calej rodzinki!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. na szczęście już lepiej i mogę wrócić do pisania :-)
      Ja myłam się pędem w domu, by chociaż trochę czasu spędzić z Li i z Brzdącami, w tym czasie z Marianka zawsze był Kuba. Nie potrafiłabym jej zostawić...

      Usuń
    2. Oczywiscie rozumie twoje "chwilowki" w domu!!
      Tez bym tak robila!!
      Mialam na mysli rodzicow, ktorzy wlasnie"na chwile " wpadali do dziecka do szpitala- tego nie moge zrozumiec :O

      Usuń
  8. Matka zostająca z 2-miesięcznym dzieckiem w szpitalu nadopiekuńcza? :/ Jak ja z małym (11 miesięcy wtedy miał) byłam w szpitalu, to nawet KAZALI nam z nim być, nie było innej opcji...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w dodatku, gdy powiedziałam,że w domu czeka jeszcze trója dzieci to mamuśki krzywo spojrzały i były jeszcze bardziej zdziwione, że nie wykorzystam tego czasu by gdzieś wyskoczyć i odpocząć :/

      Usuń
  9. Eh..ja miałam 11 lat i operację na kręgosłup. Była ze mną mama cały czas praktycznie. Mimo iż mogła pozwiedzać trochę Zakopane, czy pójść do swojego pokoju w wynajętym domku. Byłam jedynym dzieckiem na oddziale, z którym była mama...
    Dobrze, że u Was już wszystko OK.
    Pozdrawiam cieplutko!
    www.swiat-wg-anuli.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Ciesze się, że już lepiej -przeczuwałam, że ta cisza oznacza szpital.
    Ja też nie umiem wyobrazić sobie zostawienia dziecka w szpitalu samego - dwa razy Grześ był -byłam z nim dzień i noc!
    Uściski!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby dziecko ma opiekę i opiekę mieliśmy dobrą, ale przecież nawet najlepsza pielęgniarka nie zapewni maluchowi poczucia bezpieczeństwa i nie zastąpi obecności najbliższych osób.

      Usuń
  11. Przeczucie mnie nie myliło, ale dobrze, że to wszystko już za Wami, teraz będzie już tylko lepiej. Ja osobiście takiego maleńkiego dziecka nie zostawiła bym samego, chociaż ja sama odkąd miałam 8 lat tak do 16 leżałam w szpitalu średnio 2-3 razy w roku i ani mama ani tata nie byli ze mną, jakoś dałam radę, ale ja zawsze byłam taka zosia samosia ;) Ale pewnie swojego własnego bym nie zostawiła samego.
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. na szczęście szpital już za nami i mam nadzieje, że nie będziemy musiały już nigdy tam wracać.

      Usuń
  12. Oj biedactwa... ależ mieliście tych przejść! :-(
    Mam nadzieję, że wiosna i lato uchronią was od chorób i że będzie już tylko dobrze. :-***
    I jaka nadopiekuńcza?! Pewnie każda mama zachowałaby się tak samo!!
    Trzymajcie sie kochani cieplutko i zdrowo!
    Uściski!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby zima łagodna, ale coś czuję, że właśnie to zdradliwe ciepło przysporzyło nam tych chorób. Na szczęście najgorsze za nami, teraz będzie już tylko lepiej.
      Ściskamy :*

      Usuń
  13. Ja jestem z córką od tygodnia w szpitalu. Wyszłam z niego dwa razy żeby wziąć prysznic w domu a w tym czasie Paula była z babcią. Absolutnie nie zostawilabym dziecka samego w szpitalu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zatem rozumiesz moje myślenie...
      Zdrówka dla Córci!:

      Usuń
  14. Dobrze, ze wszystko wraca do normy ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Serio się dziwili? Dla mnie to normalne, ze jak taki maluszek jest w szpitalu to mama albo tata muszą przy niej być! I powiem Ci że w śród moich znajomych to by się raczej spotkało z potępieniem - zostawić dziecko w szpitalu same. Moja Szwagierka ma syna, który często choruje i zawsze jest z nim w szpitalu mimo, ze on juz ma 7 lat!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no i oczywiście cieszę się, że już jesteście w domu!

      Usuń
    2. serio, serio. na szczęście dla większości jednak było to normalne. Chyba po prostu pecha miałam, bo trafiłyśmy do sali akurat z takimi mamuśkami.

      Usuń
  16. Tydzień temu wróciłam z synem ze szpitala( zapalenie oskrzeli) i też przy nim byłam praktycznie 24 godziny na dobę.Maz mnie zmieniał raz dziennie na dwie godziny żebym mogła wziąć prysznic i coś zjeść.Nie widzę w tym nic dziwnego,nie wiem jak mogłoby być inaczej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. u nas było podobnie, Kuba przyjeżdżał bym ja mogła skoczyć do domu, wykapać się i choć godzinę, czy dwie spędzić z Brzdącami i LI.

      Usuń
  17. Trafiłaś chyba na jakąś specyficzną grupę rodziców, bo w moim przypadku zawsze wszystkie dzieci były z opiekunami (babcia, tata, mama, ciocia).Gdy Wojtek miał 4 miesiące i leżeliśmy w szpitalu to nawet na siku leciałam w przyspieszonym tempie, aby nie płakał, to dopiero by mnie tam obgadali:)
    Natomiast co do chipsów i słodyczy to ja myślę, że oczywiście nie wynagrodzą dziecku nic, ale sama bym dała choremu synkowi kinderka gdyby poprosił bo żal byłoby odmawiać (oczywiście przy zapaleniu oskrzeli, bo przy brzuszkowch chorobach i diecie nie zgodziłabym się). Pamiętam, że jak byłam mała i leżałam w szpitalu, miałam może z 5 lat, mama codziennie mnie odwiedzała i przemycała mi po cichu gumę balonową Donalda. Bardzo mi to utkwiło w pamięci, a na co dzień mama nie była skora do karmienia mnie słodyczami:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. akurat na takich rodziców trafiłam na swojej sali, czysty przypadek.
      Słodyczom nie mówię nie, ale jeden kinderek, czy kawałek czekolady nie zaszkodzi, gorzej gdy to kilka paczek chipsów i słodycze bez umiaru...

      Usuń
  18. W ubiegłym roku moja siostrzenica byla w szpitalu (5 lat) i siostra też z nią była cały czas przez ten tydzień. Serce mi się krajało jak taka mała dziewczynka ze 3 miesiace byla sama, tylko pod opieką pesonelu, Siostra mówiła, że płacze prawie przez cały czas, ze pielęgniarki są z nią, noszą, zajmują sie kiedy tylko mogą, no ale nie mogą przeciez cały czas, rodzice nawet codziennie nie przychodzili. Podobno w domu też mieli dzieci i to nimi musieli się zająć, Nie wiem, nie oceniam, ale plakać się chciało jak to maleństwo płakało.
    Jak przeczytałam tytuł posta, to nawet przez myśl mi nie przeszło, ze mogłabyś nie być z dzieckiem w szpitalu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kochana, ja tak samo mam dzieci, w domu została trójka, rózn sa sytuacje, można byc samotną mamą, nie mieć pomocy ze strony najbliższych, wtedy jeszcze byłabym w stanie zrozumieć, że nie można byc cały czas przy dziecku. Ale mamy, z którymi miałam do czynienia otwarcie mówiły, że po prostu nie chcą spędzać całego czasu w szpitalu...
      a to juz inna sytuacja.

      Usuń