czwartek, 26 maja 2016

26.05.2016

Joasiu,

za miłość,
za cierpliwość,
za wyznaczane granice i zakazy,
za nieprzespane noce,
za poświęcony czas,
za to, że pozwalasz nam popełniać błędy,
za nocne wstawanie,
za oddanie,
za wychowanie,
za zaufanie,

...za to, że jesteś!

w imieniu naszych Dzieci DZIĘKUJĘ!

K.

środa, 25 maja 2016

wózkowe dylematy...

Niby mam doświadczenie w wózkowym temacie, niby jestem obeznana, wieloma wózkami jeździłam, ale tak naprawdę, to żaden z tych które dla dzieci mieliśmy nie był idealny i żadnego nie chciałabym użytkować ponownie...
Dlatego dzień w dzień przeglądam wózki, potem jeździmy po sklepach, żeby sobie podotykać, czytam opinie, a w głowie i tak dalej mętlik.
Jedyne co wiem na pewno, to to, że jeśli zdecydujemy się znów na podwójny wózek to na pewno taki, gdzie dzieci są obok siebie. Przy Brzdącach miałam podwójny wózek jeden za drugim, który okazał się koszmarny. Niby lekki i zwrotny, ale tylko w teorii, bo niestety nie dawałam sobie z nim rady, a podjeżdżanie pod krawężniki było dla mnie katorgą. Dlatego kolejnemu "tramwajowi" już na wstępie mówię stanowcze NIE!
Ostatnio trafiłam na Bugaboo Twin - bardzo zachęca mnie fakt, że można go użytkować jako wózka podwójnego, jak i pojedynczego, aczkolwiek do tej pory nie widziałam go w żadnym sklepie, a kupować w ciemno troszkę strach, tym bardziej, że kosztuje nie mało.
Rozważam tez opcje zakupu pojedynczego wózka, w kocu mamy też chustę, z której na pewno będę korzystać, więc kto wie, czy połączenie chusty z wózkiem nie okaże się najlepszym rozwiązaniem. Nie chce być uziemiona w domu, albo na ogródku, a wychodząc na spacer z całą gromadka na pewno łatwiej będzie nad nimi zapanować mając przed sobą jakiś lekki, zwrotny wózek, niż podwójny czołg.
Ewentualnie do jakaś lekka, podwójna spacerówka rozkładana całkiem na płasko, biorąc pod uwagę fakt, że L&L urodzą się latem myślę, że też zdałaby egzamin.
Pytanie tylko, która wybrać, żeby nie okazała się bublem?

wtorek, 24 maja 2016

Marianka :-)

Mańka to już prawie dwu i pół latka, a dla mnie cały czas jest maluszkiem. Pewnie błyskawicznie podrośnie, jak tylko Maluchy pojawią się na świecie :)
Wielka z niej przylepa, przytula się, kiedy tylko może, do nas, do rodzeństwa, tuli lalki, misie, klocki, wszystko, co wpadnie jej w rączki. Sama słodycz!
W ostatnich miesiącach zrobiła się z niej typowa tatusiowa córeczka. Rano to tata musi zrobić śniadanie i ubrać, Na pożegnanie tatuś dostaje najsłodsze buziaki, a po powrocie z pracy Mania wtula się w niego, zdejmuje buty, pomaga chować buty/kurtkę i za rękę ciągnie do stołu. Obiad je z tatą z jednego talerza, bo przecież to, co tata ma na talerzu smakuje najlepiej. O mnie przypomina sobie tylko wtedy, gdy jest głodna, albo chce jej się pić, chyba nie wierzy w talent kulinarny Kuby i woli nie ryzykować, że dostanie do zjedzenia coś, co smakować nie będzie :D
Wieczorem to tata kąpie, tata czyta książeczki i tata kładzie do snu :-)

A pomyśleć, że jeszcze tak niedawno do do mnie była przyklejona i mnie nie odstępowała na krok...ah, brakuje mi tego..

Jaka jest ponad dwuletnia Marianka?
Wiecznie uśmiechnięta, wiecznie w biegu, robi tysiąc rzeczy na raz, układa klocki, karmi lalki / misie, szaleje na placu zabaw, albo na swojej biegówce. Próbujemy nauczyć jej jazdy na zwykłym rowerze, ale coś nie ogarnia pedałowania, a zamiast próbować rzuca rower w kąt...
Potrafi sama się ubrać i rozebrać, ale często jej się nie chce i woli, by to tatuś wyręczył :-)
Rozgadała się na dobre i można z nią całkiem sensownie porozmawiać, albo się pokłócić - tu przoduje rodzeństwo, które często robi najmłodszej na złość...
Recytuje proste przedszkolne wierszyki, których uczy się rodzeństwo i śpiewa z nimi piosenki.
W ostatnich miesiącach zrezygnowała już całkowicie z maminego mleka, za to wyjątkowo chętnie zjada oliwki i suszone pomidory. Gdyby zapytać czy woli czekoladę, czy oliwkę nasz dziwak zawsze wybierze to drugie :-)

Dobrze, że jest!

poniedziałek, 23 maja 2016

matka marnotrawna...

...powraca!
aż wstyd, że tyle czasu blog znów leżał odłogiem, zupełnie zakurzony i zapomniany.
na swoje usprawiedliwienie mam jedynie ospę, która cała czwórka solidarnie przechodziła. Niestety nie razem, a jeden po drugim, z odstępami, przez co wszystko niesamowicie długo się ciągnęło i uziemiło towarzystwo w domu na długie tygodnie. Wiec ja zamiast oddać się blogowaniu zabawiałam, tuliłam, pocieszałam, przy okazji kompletując wyprawkę dla najmłodszych członków naszej rodziny :-)

Ale już jestem i znikać tym razem nie zamierzam.
Opowiem Wam o moich prawie pięciolatkach - najcudniejszych pod słońcem.
Opowiem o Liliance z fochem wymalowanym na twarzy ;)
Opowiem o tatusiowej Mariannie.
I o Leosiu i Lusi też opowiem - do spotkania z nimi coraz bliżej.
I o kolejnej rocznicy ślubu - a jakże!

Ale to wszystko jutro, dziś przywitam się słonecznie i korzystając z ciszy po prostu odpocznę :-)