wtorek, 24 lutego 2015

Bałagan...

W gościach w sobotę byliśmy.
U naszych dzieciatych znajomych.
I gdyby nie ciągłe strofowanie dzieciarni powiedziałabym nawet, że było całkiem miło...
Niestety, co chwilę słychać było tylko: nie wolno, nie idź tam, nie dotykaj, odejdź...

Długo zatem nie zabawiliśmy.
Nie pozwalam dzieciom na wszystko. Cała czwórka doskonale wie, jak należy się zachowywać w domu i w odwiedzinach. Mamy zasady których przestrzegamy, ale z drugiej strony dom jest od mieszkania, więc chyba nie powinno traktować się go jak muzeum a mebli jak cennych eksponatów.
Bo czy telewizor zepsuje się po dotyku małych, ciekawskich paluszków?
Albo może dywan pobrudzi się gdy się po nim przebiegnie?
Czy też kanapa zniszczy gdy położy się na niej zabawki?

Eh...

U nas salon jest naszym wspólnym centrum dowodzenia. To tam głównie się bawimy, tam czytamy książki i tam zazwyczaj spędzamy czas. Mamy swoją niepisana umowę, że każde dziecko może przynieść jedna zabawkę i nią się bawić. Zazwyczaj jedna to cały zestaw, bo przecież wózek nie może być pusty, lala nie może zostać bez niezbędnych akcesoriów, samochody muszą mieć garaż albo tor do jazdy, a budować można tylko jeśli klocków jest całe pudełko :-)
Tym sposobem salon w dzień i tak zawsze pełen zabawek, ale przynajmniej na noc wszystkie są oddelegowane. W końcu od tego są dzieciowe pokoje :-)

A jak wygląda to u Was? Dzieci urzęduja w swoich pokojach czy raczej po całym domu / mieszkaniu?

piątek, 20 lutego 2015

Słońce...

Od rana wreszcie słońce. Cała moja banda dziś w domu, od 7 solidarnie stoją przy drzwiach na taras i domagają się wyjścia na dwór.
Na szczęście ani Jula ani Mat sami jeszcze drzwi nie otworzą, bo coś czuję, że wtedy gotowi byliby wyjść na ogród w piżamkach mimo panującego mrozu.
A tak to jest szansa ze jakoś ich przetrzymam, wypije w spokoju kawę i doczekam się, aż słońce zacznie trochę grzać a nie tylko świecić :)

W ogóle nie mogę doczekać się już wiosny,  godzin spędzonych na spacerach, szaleństwach w ogrodzie, na wspólnych wycieczkach. Chociaż i zimy mi brakuje. Ale takiej prawdziwej, ze słońcem, mrozem i śniegiem skrzypiącym pod butami.
Chciałbym by zima była zimą, a lato latem.

Chciałabym też znów spełniać marzenia i znów cieszyć się chwilą...

czwartek, 12 lutego 2015

...

Zmiany zmianami.
Plany planami.
A życie życiem...

Nie wiem, czy potrafię jeszcze pisać. Z drugiej strony źle mi, że tak zaniedbałam bloga. W kocu tyle tu wspomnień. Tych lepszych i gorszych...

W połowie listopada zmarł mój Tatko.Nasze życie po raz kolejny zostało wywrócone do góry nogami. Każdemu bardzo trudno pogodzić się z Jego odejściem, mamie szczególnie, w końcu przeżyli ze sobą trzy czwarte swojego życia...
Dla nas to też wielka zmiana. Mimo, że oboje z bratem jesteśmy dorośli, mamy swoje rodziny to Tata był dla nas zawsze ważny, był Przyjacielem, był zawsze obok, gdy było dobrze, ale i gdy było źle. Wspierał, tulił, wycierał łzy, przynosił najpyszniejsze słodycze...

Ciężko było zaakceptować ta śmierć, ciężko się z nią pogodzić, ale staramy się żyć dalej, dalej kierujemy się wartościami, które Tatko nam wpoił. Jesteśmy dla siebie wsparciem w tych trudnych chwilach, gdy jeden słabnie, reszta wspiera i tak w kółko...

Chyba pora, bym wreszcie wróciła tu na dobre.